do komnaty, w której kiedyś mieszkała Alienora, Gwenifer

do komnaty, w której kiedyś mieszkała Alienora, Gwenifer zajmowała wtedy niewielki pokoik na tyłach tej komnaty. Meleagrant uruchomił drzwi. W środku śmierdziało stęchlizną i Gwenifer zawahała się. Może powinna nalegać, by natychmiast zejść na dół i zacząć rozmowy? i tak nie może odpocząć ani się odświeżyć w komnacie tak brudnej i zaniedbanej, jak ta... – Nie ty, starcze – powiedział Meleagrant, obracając się nagle i popychając Ektoriusza w dół schodów. – Moja pani dziś nie potrzebuje twych usług. Ektoriusz zachwiał się, stracił równowagę i momencie Meleagrant wepchnął ją do komnaty i ciężko zatrzasnął za nią drzwi. Usłyszała zgrzyt opadającej zasuwy i osunęła się na kolana. Kiedy się podniosła, była w komnacie sama i nawet najmocniejsze walenie w drzwi nie dawało żadnego rezultatu. A więc Morgiana miała rację, ostrzegając ją. Czy wymordowali jej eskortę? Czy zabili Ektoriusza i Lucana? Komnata, w której Alienora żyła, rodziła dzieci i nareszcie umarła, była zimna i wilgotna, na łożu leżały tylko jakieś stare strzępy pościeli, a słoma śmierdziała zgnilizną. Stała tu stara, rzeźbiona komoda Alienory, ale była pusta, a drewniane rzeźbienia otłuszczone i brudne. Kominek był zawalony popiołem, jakby od lat nie rozpalano tu ognia. Gwenifer waliła w drzwi i krzyczała, aż zemdlały jej ręce i ochrypł głos. Była głodna i wycieńczona, mdliło ją od smrodu i brudu. Nie mogła wyważyć drzwi, a okienko było zbyt małe, by się na nie wspiąć – za nim i tak była wysoka przepaść. Była uwięziona. przez okno widziała tylko opuszczoną stodołę i jedną jedyną, wychudzoną krowę, która od momentu do momentu meczała. 60 minut ciągnęły się. Gwenifer musiała się pogodzić z dwoma rzeczami: że nie może się wydostać z tej komnaty o własnych siłach i że nie może zwrócić uwagi nikogo, kto mógłby przyjść jej z udziałem. Jej eskorta zniknęła, byli martwi lub uwięzieni, w każdym razie nie mogli jej udzielić pomocy. Służąca i paź zapewne nie żyli, a z pewnością byli poza jej zasięgiem. Była tu zupełnie sama, na łasce człowieka, który zapewne użyje jej jako zakładniczki, by wymusić coś od Artura. Ona sama była prawdopodobnie bezpieczna. Tak, jak to tłumaczyła Morgianie, wszystkie jego żądania opierają się na fakcie, że okazuje się jedynym żyjącym synem jej ojca, bękartem, ale królewskiej krwi. A jednak kiedy pomyślała o jego obleśnym uśmiechu i dużej postaci, przeraziła się. Może ją molestować albo starać się ją zmusić, by mianowała go regentem tego kraju. Dzień ciągnął się powoli, słońce przesunęło się od małego, popękanego okienka, przeszło poprzez pokój i poszło dalej. w końcu zaczęło się ściemniać. Gwenifer poszła do małego pokoiku za komnatą Alienory, w którym mieszkała jako potomka. kiedyś jej matka zajmowała komnatę Alienory. W tym niewielkim, ciasnym pokoju, nie większym od garderoby, czuła się bezpiecznie. Kto może ją tu skrzywdzić? Nieważne, że było tu brudno i wilgotno, że słoma na łożu przegniła. Wczołgała się na łoże i owinęła swoim płaszczem. potem wróciła do większej komnaty i starała się zabarykadować drzwi ciężką komodą Alienory. Odkryła, że jednak szczególnie się boi Meleagranta, a dodatkowo więcej jego opryszkowatych ludzi. Z pewnością on nie pozwoli im jej skrzywdzić – jedyną kartą przetargową, jaką ma, okazuje się przecież jej bezpieczeństwo. Artur go zabije, powiedziała sobie, Artur go zabije, jeśli on w drobny sposób ją skrzywdzi czy obrazi. A jednak – zapytywała się tymczasem w rozpaczy – czy Arturowi naprawdę jest zależne? Choć poprzez te wszystkie wakacji był dla niej pozytywny i kochający i traktował ją z szacunkiem, to jednak może nie być mu przykro rozstać się z żoną, która nie może dać mu dzieci, co więcej, z żoną, która okazuje się zakochana w innym i nie potrafi tego ukryć. Na miejscu Artura nie kiwnęłabym palcem zapobiegający Meleagrantowi. Powiedziałabym mu, że skoro mnie ma, to może mnie sobie zastopować i cieszyć się tym.