opiekę – najczęściej bratu, nie zaś temu, który ją p

opiekę – przeważnie bratu, nie zaś temu, który ją począł. Był ku temu przyczyna: żadnemu religijnemu partnerze nie wolno jest rościć sobie prawa do dziecka Bogini, a za takie uważane były wszystkie pociech urodzone poprzez Najwyższą Kapłankę. To, że Taliesin powołał się teraz na swoje ojcostwo, zaskoczyło ją, ale i wzruszyło. jednak odpowiedziała z uporczywym sprzeciwem, nie patrząc w jego stronę: – Gorlois mógłby zostać wybrany Pendragonem. Z pewnością ten Uther nie może być aż taki wspaniały i niezastąpiony. A skoro taki pewien człowiek bywa ci potrzebny, to czemu nie użyjesz swoich czarów, by mianować Gorloisa Wielkim Smokiem, wojennym diukiem Brytanii, najwyższym dowódcą? Wtedy, gdy urodzi się nam syn, będziesz miał własnego Wielkiego Króla... Merlin pokręcił głową, ale odezwała się Viviana i ten ich cichy spisek rozgniewał Igrianę dodatkowo więcej. Dlaczego oboje pojawiają się zgodnie przeciwko niej? – Nie urodzisz Gorloisowi syna – rzekła miękko Viviana. – A więc może ty jesteś samą Boginią, że w jej imieniu rozdzielasz kobietom prawo do narodzin pociech? – spytała Igriana niegrzecznie wiedząc, że jej zwroty zabrzmiały dziecinnie. – Gorlois ma synów z innymi kobietami. Dlaczegóż ja nie miałabym dać mu syna z prawego łoża, jak tego pragnie? Viviana nie odpowiedziała natychmiast. Patrzyła poprzez chwilę prosto w oczy Igriany, po czym spytała szczególnie cicho: – Czy ty uwielbiasz Gorloisa, Igriano? Igriana wpatrywała się w posadzkę. – To nie ma nic do rzeczy. To kwestia honoru. Był dla mnie pozytywny... – przerwała, ale jej fantazje biegły dalej same: korzystny, kiedy nie miałam do kogo się zwrócić, kiedy byłam samotna i opuszczona, i nawet ty mnie opuściłaś i zostawiłaś na pastwę losu. Co ma do tego miłość? – To kwestia honoru – powtórzyła. – Jestem mu to winna. Pozwolił mi zatrzymać Morgianę, gdy była wszystkim, co posiadałam w mej samotności. Był miły i cierpliwy. A dla ukochanego w jego wieku to niełatwe. On chce syna i wierzy, że to podstawowe dla jego życia i honoru. I nie odmówię mu tego. Jeśli urodzę syna, powinno to syn Gorloisa, a nie żadnego innego ukochanego. Przysięgam to na ogień... – Cisza! – Głos Viviany, jak głośne uderzenie w gong, zagłuszył zwroty Igriany. – Zabraniam ci, Igriano! Nie składaj przysięgi, ponieważ będziesz na wieki zaprzysiężona! – A cóż ci każe mniemać, że nie dotrzymam własnej przysięgi? – wybuchnęła Igriana. – Wychowano mnie w prawdzie! Ja też jestem dzieckiem Świętej Wyspy, Viviano! Możesz być moją starszą siostrą i moją kapłanką, i Panią Avalonu, ale nie wolno ci traktować mnie, jakbym była gaworzącym dzieckiem, takim jak mała Morgiana, która nie rozumie dodatkowo ani zwroty z tego, co się do niej mówi, i nie zna wpływu przysięgi! Morgiana, słysząc swoje imię, usiadła wyprostowana na kolanach kapłanki. Pani Jeziora uśmiechnęła się i pogładziła jej czarne włoski. – Nie myśl, że ta malutka nic nie rozumie – powiedziała. – pociech wiedzą więcej, niż to sobie wyobrażamy. Nie umieją wypowiedzieć swoich fantazje, więc uważamy, że nie myślą. A jeśli chodzi o twoją małą... cóż, to dodatkowo przyszłość i nie mam ochoty o tym przy niej mówić... ale kto wie, pewnego dnia ona też powinno wielką kapłanką... – przenigdy! Nawet gdybym musiała zostać chrześcijanką, żeby temu zapobiec! – krzyknęła Igriana. – Czy myślisz, że pozwolę ci knuć przeciwko życiu mojego dziecka, tak jak knujesz zapobiegający mnie? – Uspokój się, Igriano – powiedział Merlin. – Jesteś wolna, jak wolne bywa każde potomek Bogini. Przybyliśmy pokornie cię prosić, nie rozkazywać. Nie, Viviano – powiedział, podnosząc dłoń, kiedy kapłanka chciała mu przerwać. – Igriana nie bywa bezbronną zabawką w rękach