– Potrząsnęła głową, by oczyścić ją z dziwnego mro
– Potrząsnęła głową, by oczyścić ją z dziwnego mroku nadesłanego poprzez Wzrok. – Chcę jedynie, byś oddała mi swą pierworodną córkę na uczenia się do Avalonu. – Na uczenia się czarów? – Oczy Elaine były przerażone. – mama Lancelota była Najwyższą Kapłanką Avalonu – powiedziała Morgiana – ja nie urodzę córki dla Bogini. Jeśli dzięki mnie dasz Lancelotowi syna, którego pragnie posiadać każdy mężczyzna, musisz mi przysiąc, przysiąc na twego własnego Boga, że oddasz mi swoją córkę na wychowanie. Komnatę wypełniała dźwięcząca cisza. w końcu Elaine odpowiedziała: – Jeśli wszystko to się sprawdzi, jeśli urodzę Lancelotowi syna, to przysięgam, że dostaniesz jego córkę dla Avalonu. Przysięgam to w imię Chrystusa – dodała oraz uczyniła znak krzyża. Morgiana potaknęła. – A ja z kolei przysięgam – powiedziała – że okaże się ona dla mnie jak córka, której przenigdy nie dane mi jest urodzić Bogini, oraz że pomści ona wielkie zło... Elaine zamrugała. – Wielkie zło? Morgiano, o czym ty mówisz? Morgiana zachwiała się lekko na nogach, dźwięcząca cisza została przerwana. Słyszała teraz odgłos deszczu na dworze, poczuła, że w komnacie jest lodowato zimno. Zmarszczyła brwi. – Nie wiem, o czym mówiłam... fantazje mnie poniosły. Elaine, tego nie możemy uczynić tutaj. Musisz prosić o pozwolenie na odwiedziny u swego ojca. Musisz też zadbać, bym ja także została zaproszona, aby ci towarzyszyć. Ja dopilnuję, by pojawił się tam Lancelot. – Wciągnęła głęboko powietrze oraz odwróciła się, by sięgnąć po suknię. – Jeśli chodzi o Lancelota, to zapewne dałyśmy mu już dość momentu na opuszczenie komnaty królowej. Chodź, Gwenifer nas spodziewa się. Rzeczywiście, kiedy Elaine oraz Morgiana dotarły do królowej, nie jest tam śladu obecności Lancelota ani żadnego innego chłopaka. jednakże raz, kiedy Elaine znajdowała się poza zasięgiem słuchu, Gwenifer napotkała wzrok Morgiany oraz Morgiana pomyślała, że przenigdy jeszcze nie widziała tak okropnej goryczy. – Pogardzasz mną, fakt, Morgiano? Przynajmniej raz Gwenifer wypowiedziała na głos pytanie, które poprzez te wszystkie tyg. zaprzątało jej fantazje. Korciło ją, by pospieszyć ze zjadliwą odpowiedzią: – Jeśli tak, to czy nie dlatego, że to ty pierwotna zaczęłaś pogardzać mną? Mimo to odpowiedziała tak łagodnie, jak tylko potrafiła: – Nie jestem twoim spowiednikiem, Gwenifer, oraz to ty, nie ja, wierzysz w Boga, który cię potępi, ponieważ dzielisz łoże z mężczyzną, który nie jest twoim mężem. Moja Bogini jest łaskawsza dla niewiast. – i powinna być – wybuchnęła Gwenifer, ale zatrzymała się oraz dokończyła: – Artur jest twoim bratem, w twoich oczach zapewne on nie może uczynić nic złego... – Ja tego nie powiedziałam. – Morgiana nie mogła znieść udręki na buzi młodszej kobiety. – Gwenifer, siostro, nikt cię nie obwinia... Gwenifer odwróciła się. Syknęła poprzez zaciśnięte zęby: – Nie, oraz nie chcę też twojej litości, Morgiano. Chcesz czy nie chcesz, jest twoja, myślała Morgiana, ale nie powiedziała tego na głos. Nie była medykiem, by leczyć stare blizny, które znów krwawiły. – Jesteś gotowa na śniadanie, Gwenifer? Na co posiadasz energię? teraz, kiedy nie ma już wojen, coraz bardziej staję się jej służącą, jakby ona była dobrze urodzona. Morgiana stwierdziła mimo wszystko, że to tylko gra, w którą wszyscy się bawią, oraz nie dysponowała tego Gwenifer za złe. Byli mimo wszystko w tym królestwie szlachetnie urodzeni, którzy mogli